wtorek, 11 listopada 2014

12 day.


Ojeeej, jak mi się ciężko wstawało!
Spałabym jeszcze z dwie godziny conajmniej.
Ale cóż, do pracy trzeba iść, mam nadzieję, że będzie druga pani koordynator, bo ta moja ostatnio siada mnie przy ich samym biurku co mnie bardzo rozprasza..
Ale nóżki czuję.
Po wczorajszym stwierdzam, że poza brzuchem muszę się bardzo skupić na pośladkach i udach - nigdy z takim trudem nie wykonywałam ćwiczeń, jak tych z Mel B.
Trzeba się za nie ostro wziąć a z powodu zakwasów bieganie na razie odkładam na dalszy plan.


Kolega załatwi mi potrzebną na licencjat ksiązkę mam nadzieję, że mu się uda.
I koniec tego wolnego, ale tylko czwartek potem dwa dni w pracy i znowu weekend.
Dam radę, kto inny jak nie ja ?
Już mamy połowę miesiąca jeszcze dwa tygodnie, które również zlecą szybko i mamy grudzień.... Potem znowu troszkę i mamy już święta i nowy rok. Jak ten czas szybko leci!


Muszę napisać list do rodziny, żeby pozyczyli nam kasę na wykonczenie domu, bo nie idzie już tak życ. Ale napiszę pod pretekstem że na studia dla mnie. Oni bogaci bardzo, wuja kawaler i w stoczni pracuje, nigdy nie miał co robić z kasą.


Zjedzone dziś:
śniadanko muesli z mlekiem i kawa
drugie śniadanie w pracy banan, drożdżóka ze śliwką, jogurt pitny activia
obiad: zupa pomidorowa dwie kromki chleba
podwieczorek lipton ice tea
na kolację dwa jajka i dwie kromki chleba

Ćwiczenia:
spacer prawie godzine albo półtora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz